Wojciech    Wybranowski Wojciech Wybranowski
129
BLOG

"Dziennika" problemy z rzetelnością

Wojciech    Wybranowski Wojciech Wybranowski Polityka Obserwuj notkę 19

 

Tworzenie politycznej wirtualnej rzeczywistości bądź „podpięcie się” pod newsa ujawnionego przez inną gazetę.  Śledząc publikacje „Dziennika” w ostatnich tygodniach mam wrażenie, że takie praktyki to coraz bardziej rozpaczliwa próba dziennikarzy "Dz" ratowania radykalnie malejącej popularności tej gazety
 
     Przyznam się szczerze, że jeszcze do dzisiejszego popołudnia wydawało mi się, że nic w wydaniu „Dziennika” ,gazety aspirującej do miana opiniotwórczego medium, na której internetowym odpowiedniku- portalu dziennik.pl dominują tematy w rodzaju „ Sąd uznał, że Doda miała majtki”, albo „ Kochanek Foremniak w depresji” ( a to tylko cytaty z dnia dzisiejszego) –  nie jest w stanie mnie zaskoczyć. A jednak udało się. Zaskoczył mnie red. Michał Karnowski, który by bronić swojego redakcyjnego kolegi, ( również mojego byłego kolegi z czasów „ND”) Mikołaja Wójcika -daleko minął się nie tylko z prawdą, ale również i elementarną uczciwością i rzetelnością dziennikarską. Dzisiaj  na portalu dziennik.pl umieścił felieton
 
 
w którym raczył się on odnieść do informacji, którą – jako pierwsza podała dziś „Rzeczpospolita” – iż poseł Jacek Kurski zamierza pozwać redakcję „Dziennika” w związku z nierzetelnymi, jak twierdzi poseł publikacjami Mikołaja Wójcika, dziennikarza politycznego tejże gazety.
 
 I pewnie nad wywnętrzeniami redaktora Karnowskiego, znieważającymi parlamentarzystę ( np sympatyczna małpka), który ośmielił się pozwać jego gazetę,  nie zatrzymałbym się nawet chwili dłużej, rozumiejąc, że w sytuacji w jakiej znalazł się „Dz”, każdy proces może okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny, gdyby nie ostatni akapit owej enuncjacji.
 
Redaktor Karnowski raczył bowiem poświęcić go go mojej skromnej osobie, a konkretnie rozmowie z Mikołajem Wójcikiem, przeprowadzonej dziś o godzinie 8.50 w związku z przygotowywanym tekstem dla „Rz”.
 
Redaktora Wójcika, zgodnie z zasadami sztuki dziennikarskiej, która nakazuje- czego, jak odnosze wrażenie nie wie Karnowski-  wysłuchać obie strony- poprosiłem o komentarz do sprawy ; znalazło to też swoje odzwierciedlenie w tekście „Rz” http://www.rp.pl/artykul/281034_Posel_Kurski_pozwie__Dziennik_.html
 
Tymczasem ku swojemu zdziwieniu wyczytałem w tekście red Karnowskiego zaskakująco nieprawdziwą relację z mojej rozmowy z dziennikarzem „Dziennika”. I tak Michał Karnowski napisał „Poważna gazeta idąc za wskazówkami polityka PiS uruchomiła potężne narzędzie. Jej dziennikarz najpierw prywatnie zadzwonił do naszego reportera wypytując o tekst o Kurskim, potem opublikował tę pogawędkę jako rzekomy wywiad”.
 
Ile w tym prawdy- łatwo sprawdzić, zerkając na stronie „Rz”, gdzie materiał ( link powyżej)  się znajduje. Wbrew zapewnieniom Karnowskiego nie tylko nie ma wywiadu z Wójcikiem, ale też nigdy go nie było. Co więcej, nie było też żadnej towarzyskiej pogawędki, ale konkretne pytanie dotyczące konkretnej sprawy. Karnowskiego jednak fakty nie zainteresowały. Rozpaczliwie broniąc topniejącej  w oczach rzetelności „Dziennika” oparł się wyłącznie  na „zeznaniach” Mikołaja Wójcika, "zapominając" zapytać o stanowisko drugiej strony. 
 
Rozumiem, że red Karnowski może mieć zwłaszcza dzisiaj  powody do depresji: zima jak na złość nie chce odejść, spada sprzedaż i czytelnictwo „Dziennika”, a statystyki- podane  przez Instytut Monitorowania Mediów są dla „Dz” bezlitosne. Otóż według IMM „Dziennik” w istotnym dla mediów rankingu cytowalności – w styczniu pozostał daleko za „Rzeczpospolitą”. I tak najczęściej cytowana przez inne media była ”Rzeczpospolita” , na której publikacje inne media powoływały się 1457 razy. Druga była ”Gazeta Wyborcza”, którą cytowano 834 razy, ”Dziennik” cytowano zaledwie – 746 razy czyli dwukrotnie rzadziej niż „Rz”. Jestem w stanie zrozumieć frustrację Karnowskiego, ale to nie usprawiedliwia nierzetelności i podania przez niego nieprawdziwych informacji.
 
 Każdy orze jak może, a po niedawnej kompromitacji „Dziennika” – związanej z próbą odwołania z funkcji szefa klubu parlamentarnego PiS Przemysława Gosiewskiego, wiarygodność „Dz” jest mocno nadszarpnięta.  
 
Przypomnę tylko, że, kiedy 3 marca po południu „Rz” w wydaniu online poinformowała, iż wieczorem podczas posiedzenia klubu PiS Przemysław Gosiewski wystąpi o wotum zaufania „Dziennik” kilkadziesiąt minut później, również w wydaniu online –zarzucił nam podanie nieprawdy przekonując, że wieczorem Gosiewski, zostanie odwołany przez Kaczyńskiego, a na stanowisko szefa klubu powołany zostanie Krzysztof Putra. Przebieg wieczornego posiedzenia klubu PiS potwierdził w całości informacje „Rzeczpospolitej” i całkowicie zdezawuował rewelacje „Dziennika”.
 
Być może właśnie dziennikarze  „Dziennika” zajęli się powielaniem na łamach swojej gazety - informacji wcześniej ujawnionych przez „Rz”. Zasadę popieram- warto oprzeć się na tak wiarygodnym źródle informacji jak „Rzeczpospolita”, metodę jaką zastosował MIkołaj Wójcik  - zdecydowanie nie.
 
13 marca o godzinie 02.12 w wydaniu online „Rzeczpospolita” poinformowała o odwołaniu posiedzenia Komitetu Politycznego PiS informując, że powodem są zastrzeżenia wobec „pisowskich jedynek” w tym Marcina Libickiego i Ryszarda Czarneckiego
 
 
Pisaliśmy- " Problemem dla partii jest też eurodeputowany Marcin Libicki, którego “Głos Wielkopolski” w serii publikacji oskarżał o współpracę ze służbami specjalnymi PRL"
 
„Dziennik” kilkanaście godzin później powielił naszą informację, w kuriozalny sposób przypisując sobie ustalenie „Rz” , przekonując 13 marca o 23.47, że … PiS ma problem, z Libickim, co przyczyniło się do odwołania Komitetu Politycznego. „Jak ustaliliśmy, to jest prawdziwy powód odwołania czwartkowego posiedzenia komitetu politycznego PiS, który ostatecznie miał przypieczętować tzw. jedynki.”. – napisał w dziennik.pl.                                                                                                                                                                                               
 
Ustalić „Dziennikowi” nie było to zapewne trudne, wystarczy, że sięgnął do kilkanaście godzin wcześniejszego tekstu „Rz”.
 

Dziwię się  Michałowi Karnowskiemu, że nie sprawdziwszy informacji u źródła, nie poznawszy stanowiska obu stron = desperacko broni przegranej sprawy. Ale może dziwić się nie powinienem, może takie standardy w „Dzienniku” to obowiązujący zwyczaj?
 
Przecież nie dalej jak w poniedziałek w dziennik.pl pojawił się artykuł w którym „ujawniano”, że najprawdopodobniej nie tylko Ziobro spośród PiS wystartuje do Parlamentu Europejskiego. 
 
 
I wszystko byłoby ładnie pięknie, gdyby nie fakt, że przemilczano źródło tej informacji A o sprawie pierwsza pisała „Rzeczpospolita” już w sobotę 21 marca.
 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka